3. Do czasu
– Skończyłam – westchnęłam cicho, odsuwając się od maszyny do pisania - staromodnego urządzenia, które jednak nieodmiennie towarzyszyło mi od samego początku mojej przygody z pisarstwem i stało się niemal integralną częścią mnie samej.
– To dobrze. – Przesunęła się, robiąc mi miejsce obok siebie na zbyt mocno wytartym miejscami meblu.
Nie mówiła dużo. Słowa nie były nam do niczego potrzebne. Wszystko, czego potrzebowałyśmy mieściło się w ciszy. W długich, elektryzujących spojrzeniach, niespiesznych pocałunkach i delikatnym dotyku.
Usiadłam obok niej i wtuliłam się w ciepłe ciało. Potrzebowałam odprężenia - każdy potrzebowałby go po znalezieniu w samochodzie części ludzkiego ciała. Dokładniej nogi. I dwóch głów. Mój umysł zachowywał się w tej chwili tak, jakby słowa widniejące na kalce maszynowej były prawdą, jakby to wszystko zdarzyło się nie wcześniej jak przed kilkoma minutami. Cóż, wiedziałam, że kiedyś to naprawdę się zdarzy i pewnie po raz drugi będę to wtedy przeżywać. Ale teraz potrzebowałam czegoś innego.
Zwróciła twarz w moją stronę i pochyliła się do pocałunku. Jej usta smakowały słodką kawą i tytoniem z delikatną domieszką mięty. Były takie jak zawsze, znajome, uspokajające. Jej dłonie na moich ramionach, bokach, plecach, sunące niespiesznie po całym ciele i dające ukojenie.
– Niszczysz się – szepnęła między jednym, a drugim muśnięciem warg, układając mnie płasko na bordowych poduszkach.
Jakbym nie wiedziała! Z każdym kolejnym przelewanym na papier słowem byłam o krok bliżej przepaści, balansując na jej krawędzi i nieomal spadając. Nieomal - ponieważ ona jeszcze potrafiła mnie stamtąd zabrać, przywrócić światu. Wiedziałam, że ta taryfa ulgowa nie potrwa długo, że kiedyś nie zdąży, że spadnę i wtedy stracę ją bezpowrotnie... Kto chciałby kochać wariatkę, która mordowała z szaleńczym błyskiem w oku, tylko przy użyciu atramentu? Kto byłby w stanie patrzeć codziennie rano w twarz zabójcy?
Dopóki jednak moja destrukcyjna natura ukrywała się w ciemnych zakamarkach ilekroć dotykały mnie te czułe ręce, wszystko było dobrze. Do czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz